RATOWNICY POGRANICZA

W ubiegłym roku liczba turystów w Bieszczadach podwoiła się. Polacy chętnie wybierają się też w dalsze rejony Karpat. Są najliczniejszą grupą obcokrajowców, która wędruje po paśmie Czarnohory na Ukrainie. Dzięki stacji ratownictwa górskiego na szczycie góry Pop Iwan w dawnym obserwatorium astronomicznym Uniwersytetu Warszawskiego czas dotarcia do potrzebujących skrócił się nawet o kilka godzin.

Stojąc na szczycie Popa Iwana, z każdej strony widzi się skały. Czarnohora to najwyższa część Beskidów Połonińskich i ukraińskich Karpat Wschodnich. Klimat jest tam ostry, zima trwa do pięciu miesięcy, pokrywa śnieżna przekracza metr, a wiatr osiąga prędkość 25-30 metrów na sekundę (nie da się stać na jednej nodze).

Przecina się tu kilka szlaków turystycznych. Najbardziej popularny to ten prowadzący z najwyżej położonej na Ukrainie wsi, Dzembroni, przez górę Uchaty Kamień na szczyt Pop Iwan. Liczba turystów, którzy przechodzą przez Popa to ok. 20 tys. rocznie. To jednak tylko szacunki. Ratownicy rejestrują jedynie te osoby, które zauważą lub spotkają na szlaku. Najliczniejszą grupą zagranicznych turystów są Polacy. Stanowią 70% wszystkich odwiedzających. Uniwersytet Warszawski wraz z Przykarpackim Uniwersytetem Narodowym oraz służbami ratowniczymi z Polski i Ukrainy biorą udział w projekcie Adaptacja dawnego obserwatorium na górze Pop Iwan na potrzeby centrum szkoleniowego górskiego pogotowia ratunkowego (PIMReC), dzięki któremu zwiększy się bezpieczeństwo turystów na pograniczu.

REMONT BIAŁEGO SŁONIA

Na wysokości 2022 m n.p.m., na szczycie Popa Iwana, stoi budynek przypominający średniowieczną twierdzę. To tam w 1938 roku otwarto Obserwatorium Astronomiczno-Meteorologiczne Uniwersytetu Warszawskiego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Miejscowi nazywają go Białym Słoniem, bo przykryty śniegiem tak właśnie wygląda. Przez ponad 70 lat z budynku nikt nie korzystał. W 2011 roku Uniwersytet Warszawski wraz z Uniwersytetem Przykarpackim postanowiły go wyremontować, żeby służył studentom i pracownikom dwóch uczelni. Inicjatorem renowacji było Studium Europy Wschodniej UW.

4 września 2012 roku na szczyt góry ciężarówkami Gaz-66 wjechała ekipa budowlana i pierwszy transport materiałów. Przez kolejne lata, gdy sprzyjały warunki pogodowe, prowadzono prace: uszczelniano elewację, położono nowy miedziany dach, wyremontowano część pomieszczeń. Od trzech lat na Popie działa stacja ratownictwa górskiego, w której służbę 24/7 pełnią ratownicy ukraińscy. Dzięki projektowi PIMReC powstanie tam szkoła ratownictwa wysokogórskiego współprowadzona przez ratowników z Grupy Bieszczadzkiej GOPR.

TYDZIEŃ W GÓRZE

Pomysłodawcą i inicjatorem systemu dyżurów na górze Pop Iwan jest Taras Brynda, kierownik 4. grupy poszukiwawczo-ratowniczej Departamentu Obwodowego PSSN Ukrainy w obwodzie Iwanofrankiwskim. Zanim został ratownikiem górskim, przez 15 lat był strażakiem. – Od dzieciństwa miałem w sobie pasję gór, lubiłem w nich przebywać, wspinać się, zdobywać szczyty, fascynował mnie alpinizm. W pewnym momencie to się połączyło. Moja praca i hobby to ratowanie ludzi w warunkach górskich – mówi.

Czasami siedzisz dzień, dwa i nic się nie dzieje. A chwilę po tym ratujesz komuś życie i już wiesz, że twoja obecność tam nie jest przypadkowa. Chociaż czasem wyprawa kosztuje cię zdrowie, wiesz, że twój wysiłek nie idzie w próżnię.

TARAS BRYNDA, NACZELNIK RATOWNIKÓW NA POPIE IWANIE

Ratownicy z grupy Tarasa Bryndy zaczęli jeździć na Popa już w lipcu 2015 roku. Rok później wprowadzili tam tryb dyżurów. Oficjalne otwarcie stacji ratownictwa górskiego odbyło się 16 września 2017 roku. Obecnie dyżurują tam codziennie. Korzystają z kilku pomieszczeń: pokoju roboczego, radiostacji, sypialni, kuchni, łazienki, pomieszczeń technicznych. W garażu przechowują sprzęty ratownicze i alpinistyczne, jest też quad i skuter śnieżny. Mają do dyspozycji sprzęt niezbędny do ratowania życia turystów: apteczkę medyczną, specjalne nosze, sprzęt do ewakuacji i transportu poszkodowanych, sprzęt alpinistyczny, liny, karabińczyki, ekspresy. W okresie zimowym – komplety lawinowe, raki, czekany.

Taras Brynda odpowiada za pracę 30 osób. Część z nich dyżuruje na górze, część jest w gotowości na dole, w Wierchowinie. Załoga Popa liczy 16 osób. Na jednej zmianie przebywa zazwyczaj czterech ratowników. Początkowo dyżur trwał cztery doby. Teraz, w czasie pandemii, wydłużył się do ośmiu dni. Dzięki temu, że są na miejscu, na przygotowanie się do akcji ratunkowej potrzebują 10 minut. To czas potrzebny na to, żeby się zebrać, wziąć niezbędny sprzęt i wyruszyć na pomoc.

Statystykę prowadzą od 6 lipca 2016 roku. Od tego momentu brali udział w 37 akcjach ratunkowych, które dotyczyły bezpośredniego zagrożenia zdrowia i życia turystów. Rocznie podejmują też 30 innych interwencji. Do tej pory uratowali 62 osoby, 2 osoby zmarły.

MIĘDZY CHOMIAKIEM A SYNIAKIEM

Ok. 420 km na Zachód od Popa Iwana, w Sanoku, dyżurują ratownicy Bieszczadzkiej Grupy GOPR. – Do tej pory nie odnotowywaliśmy w sposób szczególny wspólnych akcji z ratownikami ukraińskimi. Kiedy była potrzeba, po prostu pomagaliśmy. Nie traktujemy tego w kategoriach bohaterskich. To jest po prostu nasza codzienność – mówi Krzysztof Szczurek, naczelnik grupy.

Jedna z ostatnich wspólnych akcji przeprowadzona została w tym roku. 5 maja, mimo wiosny, w Czarnohorze panowały warunki typowo zimowe, był śnieg i ujemna temperatura. Dziewczyna z Polski zgubiła się w Karpatach Wschodnich. Uszkodziła nogę i nie mogła iść dalej. Nie wiedziała, w jaki sposób poinformować ratowników po stronie ukraińskiej. Najpierw zadzwoniła więc do przyjaciela ze Szczecina. On postanowił zawiadomić najbliższy Ukrainie oddział GOPR, czyli Grupę Bieszczadzką. – Turystka mówiła, że znajduje się między Chomiakiem a Syniakiem i leży w kosodrzewinie. Te punkty dzieli ok. 5 km. W terenie górskim to duża rozpiętość, a gęsta kosodrzewina dorasta tam nawet do 2 metrów wysokości – relacjonuje Karolina Kiwior, ratowniczka i koordynatorka projektu ze strony GOPR Bieszczady.

Położenie turystki udało się określić zaraz po zainstalowaniu przez nią aplikacji „Ratunek”. Dokładność wynosiła kilka metrów. Goprowcy na komputerze w Sanoku śledzili lokalizację dziewczyny. Koordynaty przekazywali na bieżąco na Ukrainę. Ratownicy dotarli do poszkodowanej o 2 w nocy. Była bardzo wychłodzona. Istniało duże prawdopodobieństwo, że gdyby szukali jej, nie znając lokalizacji, mogłaby tego nie przeżyć. O 5 nad ranem była już w Jaremczy.

– Szczyty Czarnohory wyglądają tak jak u nas Babia Góra. Same grechoty. Poniżej rośnie kosodrzewina, która jest bardzo dobrze rozwinięta, lepiej niż w naszych Tatrach. Panują tam trudne warunki. Dziewczyna miała wielkie szczęście – mówi Karolina Kiwior.

SPECYFIKA TERENU

– Praca polskich i ukraińskich ratowników jest bardzo podobna. Różni nas jedynie specyfika terenu. W Karpatach po stronie ukraińskiej nie ma tak rozgałęzionej infrastruktury, jaka jest w Polsce. Mamy też więcej oddalonych, niedostępnych miejsc. Dlatego też reagowanie odbywa się inaczej – powiedział Taras Brynda.

Dzięki powstającej szkole ratownictwa górskiego goprowcy z Polski będą mogli sprawdzić się w trudniejszych warunkach, a ratownicy z Ukrainy poznać nowinki techniczne wykorzystywane przez polskie służby. Ratownicy będą wspólnie doskonalić procedury reagowania w sytuacjach kryzysowych, co przyczyni się do zwiększenia bezpieczeństwa turystów na pograniczu.

W planach jest opracowanie wspólnych systemów zapobiegania, monitoringu oraz usuwania skutków sytuacji nadzwyczajnych, zapobieganie szkodom spowodowanym działalnością człowieka. Zorganizowane zostaną szkolenia dla ratowników górskich ze szczególnym uwzględnieniem wykorzystania współczesnych technik ratowniczych w różnych warunkach pogodowych.

Grupy ratownicze zostaną wyposażone w najnowszy sprzęt, w tym medyczny.

– To jest bardzo dobre miejsce dla powstania szkoły ratownictwa wysokogórskiego, ponieważ jest świetnie zlokalizowane. Otaczają nas wysokie góry, blisko są jaskinie, a także naturalna ścianka wspinaczkowa – uważa Taras Brynda.

Informacja:

„Adaptacja dawnego obserwatorium na górze Pop Iwan na potrzeby centrum szkoleniowego górskiego pogotowia ratunkowego” (PIMReC) to projekt finansowany ze środków Unii Europejskiej, w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Polska-Białoruś-Ukraina 2014-2020.

• Projekt obejmuje rekonstrukcję dawnego obserwatorium i dostosowanie go do potrzeb centrum szkoleniowego górskiego pogotowia ratunkowego oraz punktu poszukiwawczo-ratowniczego, który będzie działał przez cały rok.
• Zakończenie projektu przewidziane było na 22 lutego 2021 roku. Planowane jest jednak przesunięcie go o rok.
• Budżet wynosi ponad 1 mln euro.

Partnerzy – beneficjenci:
• Przykarpacki Uniwersytet Narodowy im. Wasyla Stefanyka w Iwano-Frankiwsku,
• Uniwersytet Warszawski,
• Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe Grupa Bieszczadzka,
• Departament Obwodowy Państwowej Służby Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy w obwodzie Iwanofrankiwskim

Autor: Olga Laska
Współpraca: Iurii Tkachuk

Źródło: https://www.uw.edu.pl/wp-content/uploads/2020/12/pismo-uw_4_2020_elektro.pdf

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *